27 cze 2016

Od Artema Do Qamar

 Spojrzałem z rozbawieniem i uczuciem na tą przerażoną brązową kulkę, która teraz wyplątywała się z krzaków.
- Poczekaj chwilkę nie ruszaj się - jednak wilczyca to zignorowała - Sama się prosisz! - polizał ją po uchu. W tym momencie kompletnie zesztywniała. Spojrzałem na jej bark, na którym siedział mały spanikowany jak Wilczyca pajączek. Biedny chyba nie rozumiał jakiego zamieszania narobił. Delikatnie zdjąłem go z jej brązowego futra i wypuściłem na krzaczki.
- Zabij go!
- Ani mi się śni! - W tym momencie trochę się oburzyłem - A ciebie też mam zdeptać?

          ***
 Szliśmy przez las szukając tropu jakiegoś zwierzęcia. Nic się jednak nie działo, a cisza w lesie była przerażająca i podejrzana. Zwolniłem waderę i poszedłem przodem, sprawdzając okolicę.
- O co chodzi? - Zapytała z lekkim niepokojem
- Coś tu nie gra... Poczekaj tu, proszę...
 Ruszyłem powoli do przodu uważając na każdy krok i badając teren. Nic się nie działo. Cisza. Parę razy za mną rozległ się krzyk i wtedy poczułem zapach zgniłego wilczego mięsa. Odwróciłem się i zobaczyłem dwa ogromne wilki rzucające się na Q. Czekali na to! Wybrali moment kiedy wilczyca nie będzie miała z nimi szans! Większe o 3 razy od Qamar natarły na nią od dwóch stron. Nie wytrzymałem. Rzuciłem się w ich stronę odpychając pierwszego od niej. Gdy jeden się podnosił, skoczyłem na drugiego wbijając kły w jego kark. Czuł jak drugi łapie go za plecy i wbija kły.
- Q! Uciekaj! - Ta jednak nie chciała się ruszyć. Zmęczony padłem na ziemię i obserwowałem. Uyrowie zbliżali się do niej z uśmieszkiem, który zdradzał ich zamiary. Wadera zrobiła parę kroków w tył
- Zwiewaj! - Powtórzyłem i rzuciłem się jeszcze raz na napastników. Tym razem usłuchała i trzmychnęła w stronę jaskini - Zawiadom o tym Alfę!
 Czułem jak opuszczają mnie siły. Padłem na ziemię. Wilki pogryzły mnie dosyć mocno i poszły za Qamar... Zwykłe polowanie zmieniło się w piekło... Naraziłem ją na niebezpieczeństwo... Mogła zostać w jaskini i nic by jej się nie stało...

     ***

Ocknąłem się. Wilczyca wydłubywała z futra resztki gałązek.
- Pająk to pająk! Jego można deptać! - Zaśmiała się.
 Coś tu było nie tak.
- Co się stało...?
- Co? Wpadłam w krzaki przez pająka którego nie chcesz zdeptać!
- Nie... Nie to... Co z Uyru?
- Jakimi do chole...
- Nie ważne. Chodźmy na polowanie.
 Ruszyliśmy inną drogą. Teraz byłem ostrożniejszy. Las przepełniały dźwięki. Wszystko było w porządku. Ale jak?... Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć. Świadomie wybrałem drogę do twierdzy. Z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk zdziwienia wilczycy.
- Łaa! Spójrz! Zamek!!!
- To wieża! Mojego brata! Chodź, musisz go poznać.
- Chwila... Twój brat to Alfa?
- Owszem. - Uśmiechnąłem się do niej nieświadomie. - Posłuchaj mnie... Miałem wizję... Wizję własnego końca. Uyru są coraz bliżej, a my musimy się bronić. Brat musi wiedzieć, że coś się dzieje. - Poczułem jak wilczyca oparła się o mnie i z uśmiechem powiedziała:
- Na pewno nie zginiesz. Wszyscy, będziemy walczyć o wspólne bezpieczeństwo.
Te słowa podniosły mnie na duchu. Spojrzałem w jej piękne oczy i uśmiechnąłem się. Jest na prawdę mądrą wilczycą...

<Q?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz