27 cze 2016

Od Artema Do Qamar

 Spojrzałem z rozbawieniem i uczuciem na tą przerażoną brązową kulkę, która teraz wyplątywała się z krzaków.
- Poczekaj chwilkę nie ruszaj się - jednak wilczyca to zignorowała - Sama się prosisz! - polizał ją po uchu. W tym momencie kompletnie zesztywniała. Spojrzałem na jej bark, na którym siedział mały spanikowany jak Wilczyca pajączek. Biedny chyba nie rozumiał jakiego zamieszania narobił. Delikatnie zdjąłem go z jej brązowego futra i wypuściłem na krzaczki.
- Zabij go!
- Ani mi się śni! - W tym momencie trochę się oburzyłem - A ciebie też mam zdeptać?

          ***
 Szliśmy przez las szukając tropu jakiegoś zwierzęcia. Nic się jednak nie działo, a cisza w lesie była przerażająca i podejrzana. Zwolniłem waderę i poszedłem przodem, sprawdzając okolicę.
- O co chodzi? - Zapytała z lekkim niepokojem
- Coś tu nie gra... Poczekaj tu, proszę...
 Ruszyłem powoli do przodu uważając na każdy krok i badając teren. Nic się nie działo. Cisza. Parę razy za mną rozległ się krzyk i wtedy poczułem zapach zgniłego wilczego mięsa. Odwróciłem się i zobaczyłem dwa ogromne wilki rzucające się na Q. Czekali na to! Wybrali moment kiedy wilczyca nie będzie miała z nimi szans! Większe o 3 razy od Qamar natarły na nią od dwóch stron. Nie wytrzymałem. Rzuciłem się w ich stronę odpychając pierwszego od niej. Gdy jeden się podnosił, skoczyłem na drugiego wbijając kły w jego kark. Czuł jak drugi łapie go za plecy i wbija kły.
- Q! Uciekaj! - Ta jednak nie chciała się ruszyć. Zmęczony padłem na ziemię i obserwowałem. Uyrowie zbliżali się do niej z uśmieszkiem, który zdradzał ich zamiary. Wadera zrobiła parę kroków w tył
- Zwiewaj! - Powtórzyłem i rzuciłem się jeszcze raz na napastników. Tym razem usłuchała i trzmychnęła w stronę jaskini - Zawiadom o tym Alfę!
 Czułem jak opuszczają mnie siły. Padłem na ziemię. Wilki pogryzły mnie dosyć mocno i poszły za Qamar... Zwykłe polowanie zmieniło się w piekło... Naraziłem ją na niebezpieczeństwo... Mogła zostać w jaskini i nic by jej się nie stało...

     ***

Ocknąłem się. Wilczyca wydłubywała z futra resztki gałązek.
- Pająk to pająk! Jego można deptać! - Zaśmiała się.
 Coś tu było nie tak.
- Co się stało...?
- Co? Wpadłam w krzaki przez pająka którego nie chcesz zdeptać!
- Nie... Nie to... Co z Uyru?
- Jakimi do chole...
- Nie ważne. Chodźmy na polowanie.
 Ruszyliśmy inną drogą. Teraz byłem ostrożniejszy. Las przepełniały dźwięki. Wszystko było w porządku. Ale jak?... Nie potrafiłem sobie odpowiedzieć. Świadomie wybrałem drogę do twierdzy. Z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk zdziwienia wilczycy.
- Łaa! Spójrz! Zamek!!!
- To wieża! Mojego brata! Chodź, musisz go poznać.
- Chwila... Twój brat to Alfa?
- Owszem. - Uśmiechnąłem się do niej nieświadomie. - Posłuchaj mnie... Miałem wizję... Wizję własnego końca. Uyru są coraz bliżej, a my musimy się bronić. Brat musi wiedzieć, że coś się dzieje. - Poczułem jak wilczyca oparła się o mnie i z uśmiechem powiedziała:
- Na pewno nie zginiesz. Wszyscy, będziemy walczyć o wspólne bezpieczeństwo.
Te słowa podniosły mnie na duchu. Spojrzałem w jej piękne oczy i uśmiechnąłem się. Jest na prawdę mądrą wilczycą...

<Q?>

Od Shadowa do Tyksony


 Shadow padł na ziemię obok legowiska wadery. Kiedy razem z Artemem ją tu przynieśli i opatrzyli był nieobecny i otępiały. Czuł jakby to on był ranny, nie Tyks. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że ona może zginąć w każdym pięknym momencie swojego życia, a jej życie to także i jego życie. Zdał sobie z tego sprawę właśnie w tym momencie. Musi to jej powiedzieć... Wbił wzrok w ziemię, a po jego czarnym, zaniedbanym teraz futrze, popłynęła łza... Pochylił się trochę i wtulił głowę w jej futro. Wilczyca spała. Jej boki unosiły się równo, ale co chwile spokojny sen przerywały piski. Wiedział jak bardzo boli ją ta rana. Nie wyciągnęli strzały. Była zbyt głęboko. Dopóki Artem nie wróci z ziołami, nic nie może zrobić. Wilk trącił nosem jej policzek i zaczął mówić cicho, drżącym głosem, bo nigdy te słowa nie przeszły mu przez gardło. Nawet wtedy kiedy był z tamtą wilczycą... Z wilczycą którą zawiódł...
- Przepraszam cię, Tyks... Wiem, że nie jestem tak... Tak silny i... - Zabrakło mu odpowiedniego słowa i spojrzał na zamknięte oczy wadery - że nie jestem tak romantyczny... czy ciekawy jak Artem... Ale...
 W tym momencie do komnaty wbiegł Artem. Zdyszany i zmęczony rzucił zioła obok łap Shadowa. Shadow w milczeniu odwiązał bandaż zawiązany na ranie Tyks. Położył na jej języku jeden z liści i obserwował ją przez chwilę, po czym spojrzał na brata.
- Artem...
- Tak?
- Wyjdź, proszę...
- Ale... Shadow odpocznij, teraz ja mogę z nią posiedzieć...
- Nie! - Luu warknął groźnie i podskoczył do Artema. W tym momencie jego oczy się zamgliły a po policzkach spłynęły strużki łez. - Artem... Boje się o nią...
- Shadow... - Najwyraźniej zabrakło mu słów bo tylko zbliżył się i przytulił brata. Stali tak przez chwilę gdy usłyszeli cichy kaszel... Wilczyca drżała a jej oczy były szeroko otwarte.
- Zaczęło działać. Wyjdź, Artem. - Tym razem się nie sprzeciwił tylko spokojnie opuścił pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.
 Shadow podszedł do legowiska. Zamknął jej oczy i łapą rozgniótł zioła i dziwną maź. Tą mieszankę nałożył na jej ranę. Po chwili ostrożnie zaczął wyciągać strzałę. Ku jego uldze nie złamała się. Grot był wciąż mocno przytwierdzony do drewna. Opatrzył ranę świeżym bandażem i wstał by umyć łapy. Wracając sięgnął po książkę Okrążyć Świat, która leżała teraz poszarpana na ziemi.
-,,Dlaczego tak ci zależy na tej książce?" - Pomyślał i otworzył ją. Nic w niej nie było. Położył się u boku Smolistej wadery i zaczął przerzucać kartki. W pewnym momencie kropla krwi z przemoczonego już bandaża spadła na książkę. Stało się coś, co zmusiło Shadowa do cichego warknięcia. Na jednej ze stron zaświeciły się zielone znaki. Poznał je od razu. Nie mógł ukryć zdumienia, że taka książka zawiera takie tajemnice, ale po chwili stwierdził, że zdania są niekompletne. Musiały się odbić. Zdołał rozczytać kilka z nich: ,,Wyleczy serca...", ,,Odnajdzie pokój...", ,,Tajemnica umiejętności Kuio..." I teraz zrozumiał. Mając umiejętności Kuio, wyleczy Tyks!
- Tyks... Co zrobiłaś z tym zwojem?...

<Tyks? ;) >

Yuki


Imię: Yuki
Pseudonim: Identyczny co do nazwy
Płeć: Wadera
Wiek: 18 lat
Klan: Czarnych Drzew
Żywioł: Nie ma określonego.
Moce: Jeżeli chce oczywiście.. potrafi zamienić swoje oczy w dwa białe płomienie i kontaktem wzrokowym zadawać ból. Potrafi też przemieszczać się z niebywałą szybkością.
Charakter: Zamknięta w sobie z powodu krwawej przeszłości , bezlitosna , agresywna , czasem śmieje się szaleńczo , lojalna w stosunku do przyjaciół , nie czuje bólu , brutalna , często oschła lecz potrafi być romantyczna.
Lubi: Obserwować z ukrycia i pojawiać się z nienacka.
Nie lubi: Zakłócania jej świętego spokoju.
Boi się: Nie ma lub jeszcze nie wie.
Rodzina: Oboje rodzice zagryźli się na jej oczach.. brat uciekł i nigdy go nie odnalazła.
Zakochana w: -
Partner: Obecnie Szuka.
Potomstwo: -
Stanowisko: Zabójca
Jaskinia - Rzadko śpi i nie potrzebuje jaskini.
Historia: Yuki woli nie wspominać dawnych czasów to bardzo brutalne.. Chciałaby odnaleźć i poznać swojego brata. Teraz często milczy.. po prostu uznaje że nie warto się wtrącać lub udzielać odpowiedzi na dane pytanie. Rzadko śpi , a jak już to zawsze ma koszmary.. wiecznie o tym samym.. o przeklętej przeszłości. Już jako szceniak musiała sobie radzić sama... została odnaleziona przez egzekutora innego klanu i była torturowana przez co nie czuje już praktycznie nic. Kiedy odkryła swoje umiejętności uciekła.
Kontakt: Howrse - bułatny | Gmail - asylumek@gmail.com

26 cze 2016

OD Qamar Do Artema

Obudziłam się następnego dnia, pełna energii i wypoczęta. Aż drżałam z podekscytowania na myśl, że niedługo będzie mi dane polować razem z przemiłym basiorem, którego niedawno poznałam. Lecz niestety, spotkać Artema będzie dane mi dopiero po południu, więc trzeba jakoś zagospodarować dość sporą nadwyżkę czasu.
Szybko podniosłam się z wygodnego legowiska i zadecydowałam, że pora ogarnąć nieporządek panujący w mojej jaskini.
Zerwałam kilka dużych liści zwisających z sufitu i przywiązałam je lianami do patyka leżącego luzem na ziemi, formując całość na kształt zmiotki do kurzu. Wstrzymałam oddech, przymknęłam oczy i unosząc przedmiot w łapie przebiegłam wzdłuż i wszerz pomieszczenie, strącając wszystkie pająki i pajęczyny na podłogę.
Wzdrygnęłam się na widok stawonogów motających się na ziemi - od kiedy pamiętam przerażały mnie te zwierzęta. Na sam widok ich długich nóg, niezliczonej ilości oczu i ich pokrytych czarnymi włoskami ciała... brrr, aż szkoda gadać.
Trzymając pokryte chitynowymi pancerzykami stworzonka na odległość, wyrzuciłam je co do jednego na zewnątrz... przynajmniej myślałam, że co do jednego.
Z westchnięciem ulgi usiadłam na chwilę obok wyszczerbionej ściany jaskini, gdy nagle poczułam, że coś małego chodzi po moim ramieniu.
Ze zdziwieniem odwróciłam głowę w stronę, z której dochodziło odczucie i.. zobaczyłam wielkiego, czarnego pająka - dokładne odwzorowanie moich koszmarów.
Z dzikim piskiem przerażenia skoczyłam do pionu, agresywnie odbiłam się tylnymi łapami i wybiegłam niczym błyskawica z jaskini. Pech chciał, że tuż przy wyjściu znajdował się wystający konar, a ja nie byłabym sobą, gdybym nie potknęła się o niego.
Zaliczyłam glebę, lecąc pyskiem centralnie w krzak rosnący naprzeciwko wyjścia.
- Qamar? - usłyszałam pytający głos Artema, dochodzący zza moich pleców.
- Zdejmij go! Proszę, zdejmij tego ogromnego pająkaaa! - poprosiłam wyswobadzając się z uścisku kolczastych gałązek.

21 cze 2016

Od Artema do Qamar

 Patrzyłem chwilę na wilczycę zdumiony. Po chwili uśmiechnąłem się i wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Jasne, że tak! Wpadnę jakoś po południu. - Wilczyca odpowiedziała uśmiechem, a ja powędrowałem w stronę wybrzeża. Zastanawiałem się co to za dziwne uczucie. Kiedy rozmawiałem z tą wilczycą... Całe łapy mi mrowiły a w brzuchu czułem jakieś dziwne łaskotanie... I nie mogłem pozbyć się uśmiechu z pyska. Nie znam tego. Co to może być? Shadow będzie wiedział, ale jest teraz z ranną Tyks... A co mi szkodzi! Pójdę, zapytam i dowiem się jak temu zaradzić! Ruszyłem biegiem. Poczułem na uszach silny powiew. Był wieczór. Teraz prąd powietrza mógłby mnie ponieść do nich! Rozwinąłem skrzydła i wzniosłem się wysoko. Trafiłem w sam środek prądu. Było mi ciężko panować nad skrzydłami. W pewnym momencie jedno skrzydło wykręciło mi się krytycznie i prawie by się złamało, gdyby nie "zakręt" mojego toru. Wypadłem z niego, a moje skrzydła zwinęły się niezdolne do lotu. Zbyt je nadwyrężyłem. Spadałem. Mimowolnie zbliżałem się do ziemi. Liście drzew muskały mi uszy i pysk. W pewnym momencie... po prostu zemdlałem...

 Obudziłem się w jasnym pomieszczeniu. Przez okno widziałem, że jest noc. Leżałem spokojnie, a obok siebie usłyszałem głos mojego brata.
- Jak się czujesz? Leciałeś do nas prawda? Co się stało?
- Leciałem... Bo czułem dziwne uczucie, ale nie mam pojęcia  co to..
- Zjadłeś coś dziwnego? Opisz mi co czujesz. - Opowiedziałem mu wszystko starannie dobierając słowa. Kiedy skończyłem usłyszałem cichy chichot.
- Z czego się śmiejesz?!
- Cóż, jeśli dobrze trafiłeś to niedługo sam się przekonasz!
- Ale powiedz mi...
- Nie! Czekaj co los przyniesie. A teraz leć. Świt już blisko a z tego co wiem umówiłeś się na randkę!
- Co ty... To nie żadna randka! Tylko spotkanie... Ymm... Zapoznawcze!
- Na pewno. No dobra leć, bo się spóźnisz. Uważaj na skrzydła! Nie nadwyrężaj ich. Leć nad wodą, w razie czego nic ci się nie stanie.
- Dzięki Shadow. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia! Udanej randki!
- Shadow!
- No co?
 I już byłem w drodze powrotnej. Im bliżej byłem jaskini Qamar, tym większe czułem szczęście i robiło się coraz jaśniej. Kiedy wylądowałem obok wejścia, usłyszałem, że wciąż śpi. Nieśmiało zajrzałem do środka i uśmiechnąłem się szeroko. Nie wiem dlaczego przyniosło mi to takie szczęście, obserwowanie jej śpiącej, ale jeśli Shadow ma racje, to mogę dowiedzieć się niedługo. Obiecałem, że będę po południu, więc położyłem się obok jaskini i zasnąłem mocnym snem...

<Qamar? :) >

Od Artema do Lilly

 Stał przez chwilę wpatrując się w waderę. Zastanawiał się jak to wytłumaczyć. Wpadł do jej jaskini, kazał się nie wtrącać a w dodatku w ogóle jej nie znał. Może lepiej gdyby teraz wyszedł bez słowa? Odwrócił się i już chciał wyjść kiedy wilczyca pociągnęła go za ogon.
- Poczekaj! Odpowiedz mi najpierw! - Nalegała a w jej oczach wyraźnie widział zainteresowanie.
- Nie mam czasu, umówiłem się z... A w zasadzie po co mam się tłumaczyć?!
- Bo wpadłeś do mnie do domu? Jesteś mi winien chociaż to.
 Art wyglądał na lekko oburzonego. Postawił ogon i zrobił coś, czego jeszcze nigdy nie  odważyłby się zrobić. Warczał na wilczycę... To nie w jego stylu, ale ta wilczyca nie powinna się w to mieszać.
- To nie twój interes! Nie będę zwierzał się z takich tajemnic komuś, czyjego imienia nawet nie znam! - Prychnął i wyszedł. Szybkim chodem przemierzał las do swojej jaskini, która była na północy Niflin... Daleko. Czeka go dzień, może dwa dni wędrówki. Westchnął i w tym momencie odwrócił się przerażony słysząc kroki za sobą. Podskoczył i chciał rzucić się na owe stworzenie, jednak w porę się opamiętał. Była to wilczyca, do której jaskini wpadł bez żadnego uprzedzenia. Zdał sobie sprawę, że nie wie jak się nazywa...
- Skoro już tu jesteś, jak się nazywasz?
- Lilly, ale nie po to idę za tobą. Do mojej jaskini znów wparadowały te okropne stwory! To twoja wina.
- Możliwe. - Odrzekł i odwrócił się chcąc pójść dalej do domu.
- Chwileczkę! Odpokutujesz mi za to, że nie mogę spokojnie zasnąć!
- Ehh. Czego chcesz...? - W tym momencie zauważył jej zaczerwienione oczy.- Płakałaś? - Spytał troskliwie wyciągając nos w jej stronę. Wyraźnie czuł bijący od niej smutek.
- Nie płakałam!
- Nie kłam! Przecież widzę!
- Nie będę mówić o co chodzi komuś... - Zacięła się na chwilę próbując zmienić zdanie Artema - Kto wbiega mi do jaskini z na wpół zgniłymi wilkami!
 Artem zaśmiał się serdecznie. Po chwili oboje wybuchli głośnym śmiechem.
- Cóż, przekonałaś mnie. Jeśli chcesz możesz pójść ze mną do mojej jaskini. Tam będziesz bezpieczna. Przynajmniej parę dni dopóki Shadow nie zabezpieczy terenu. Co ty na to?

<Lilly? Przepraszam, że tak późno ale te wyjazdy ._.>

Od Qamar do Artema

- Myślę, że to nie jest zbyt dobry pomysł - powiedziałam cicho, nerwowo skubiąc brzeg bandaża owiniętego wokół mojej prawej łapy.
Artem wyraźnie przygasł - z jego pyska zszedł wiecznie przyklejony uśmiech, ustępując miejsca rozczarowaniu, uszy opadły, a łapy zamiast wesoło podrygiwać, ponuro wydrapywały małe dołki w ziemi. Najgorsze było to, że iskierki w jego oczach, które tak bardzo mnie fascynowały, zniknęły.
- No trudno - powiedział wysyłając mi wymuszony uśmiech. - Nie, nie ma sprawy. Każdy ma swoje sprawy, ja moje, ty twoje, jeszcze ktoś inny inne. Jest dobrze, super...
W trakcie wymawiania owych słów zaczął powoli cofać, więc po kilkunastu sekundach swojego poplątanego wywodu był dobre kilka metrów ode mnie.
- Nie zrozum mnie źle - powiedziałam hamując potok słów wychodzący z jego gardła. - Dopiero co doszłam do watahy, są to dla mnie nowe tereny, obyczaje, wilki... muszę trochę odpocząć po wędrówce, ogarnąć to i owo.
Artem kiwnął głową na znak zrozumienia.
- W takim razie żegnaj - powiedział odwracając się na pięcie.

Patrząc na oddalającego się basiora, w mojej głowie rozpętało się coś na wzór burzy.
'To jedyny wilk, przy którym czujesz się tak swobodnie.'
'Zwalisz to!'
'Warto zaufać."
'Jest inny jak wszyscy.'
'Wszyscy są tacy sami!'
'Zagadaj, odwołaj.'
'Zostań jak jest.'
- Dość - prychnęłam uciszając denerwujące myśli. 
Otrząsnęłam się i ruszyłam biegiem po śladach łap znajomego mi wilka.

Jego sylwetkę zobaczyłam po kilku minutach intensywnego biegu.
- Artem! - krzyknęłam za nim.
Basior odwrócił się i wlepił we mnie zdziwiony wzrok.
- Zmieniłam zdanie - powiedziałam z uśmiechem, dobiegając do niego. - To jak, polujemy jutro?

16 cze 2016

Informacja - Ważne - Shadow/Artem

 Niestety nie mam czasu odpisać na opowiadania. Dziś mam wyjazd, o którym wcale nie wiedziałam. Przepraszam najmocniej, ale do wakacji muszę zgłosić swoją nieobecność. Piszcie opowiadania między sobą jeśli macie ochotę. Postaram się odpisać kiedy w końcu będę miała chwile czasu wolnego. Wybaczcie i proszę o cierpliwość. W wakacje wszystko się zmieni i opowiadania będę wstawiała w ten sam dzień. Opowiadanie i odpowiedź. Za cierpliwość i to, że wytrzymacie trochę beze mnie, otrzymacie pewną nagrodę w zamian.
 Jeszcze raz przepraszam i miłego dnia.

13 cze 2016

Od. Tyksony c.d Shadow

Ból. Cichy wrzask. Krzyk. Uczucie potwornego bólu rozchodzącego się po ciele niczym błyskawica. Tyksona otworzyła szeroko oczy. Nie pamiętała niczego z poprzedniego dnia. Nie wiedziała, dlaczego nie jest w wieży i nie wiedziała, dlaczego boli. Wszystko się wyjaśniło,  kiedy próbowała wstać. Poczuła ból w ramieniu.  Tak, Tyks była w ciele kobiety.
 Z ramienia,  strzała strzała, która wbiła się prosto w tętnicę. Rana obficie krwawiła.
"Muszę ją związać,  bo nie będzie ze mną najlepiej!" - pomyślała gorączkowo. Rozerwała kawałek swojej bluzki i opatrzyła ramię. Nie wyjęła strzały.  Próbowała, ale utknęła głęboko. Poza tym, za każdym razem, kiedy chciała ją dotknąć przeszła ją fala nieznośnego bólu. Grot tak ją jednak zdenerwował,  że sobie go odłamała. To był jednak błąd. Nagle wrzask.  Skowyk jakiegoś nieszczęśnika.  Zaczęła biec. Usłyszała rozmowę dwóch basiorów. Poczuła znajomy zapach. Luu. Pobiegła w jego stronę. Zobaczyła Shadowa z jakimś obcym basiorem.  Białym i przystojnym basiorem.  Spojrzał na Tyks i uśmiechnął się. Shadow był jednak śmiertelnie poważny. Spojrzał na Tyks surowym wzrokiem jak na dziecko, które nie było posłuszne.Wadera tylko prychnęła cicho, a nieznajomy odszedł do niej i powiedział:
- Witaj piękna.
- Mów mi Tyks. - wadera jakby lekko się zarumieniła.
- Jestem Artem. Brat Shadowa. Miło mi cię poz..
- Skończmy już z tymi czułościami! - warknął Shadow. - Tyks jest ranna.
Wadera spojrzała na Shadowa. Z jednej strony była obudzona jego zachowaniem, ale z drugiej strony, miał rację. Była ranna. Zrobiła jeden krok do przodu i cały świat zawirował. Zaczęła się krztusić i kaszleć krwią. Padła nieprzytomna.
<Shadow? Wybacz długość.>

4 cze 2016

Od Artema Do Qamar

Artem wpatrywał się jeszcze chwilę w waderę po czym odchrząknął i uśmiechnął się.
- Ja, jestem Artem. Jesteś tu nowa prawda? - Wadera przytaknęła - Oprowadzę cię jeśli chcesz! Chodź za mną. Pokażę ci nasze tereny. W zasadzie to wszystko to wyspa, ale dzieli się na klany i... O, najpierw znajdziemy ci jaskinie! - Basior nawijał tak szybko, że wilczyca nie mogła nic powiedzieć, więc w milczeniu ponownie przytaknęła. Minęli wodospad i rzekę w milczeniu. Natura dookoła zwalała z nóg swoim pięknem. Zwiedzili południowe wybrzeże Niflin. Była tam jedna skała która w szczególności się im spodobała. Wchodziła gładko w morze tworząc lekko zatopiony most, by po chwili wynurzyć się z wody i stworzyć klif.
- Tu jest szczególnie pięknie - Stwierdziła Qamar i westchnęła - Miło tak spędzać czas, ale zbliża się wieczór. Muszę znaleźć jaskinię. - Powiedziała po czym wstała i ruszyła w stronę plaży.
- Poczekaj - krzyknął Artem po chwili namysłu. - Znam jedną jaskinię. Wolną i całkiem obszerną. Może... Może cię tam zaprowadzę?
- Niech będzie. - Odpowiedziała wilczyca z uśmiechem.
 Droga minęła szybko. Oba wilki były pogrążone w rozmowie. Zachwycały ich rzeczy nawet tak drobne jak mrówki które w równej linii jedna za drugą przechodziły przez ścieżkę. Nawet nie zauważyli kiedy byli już na miejscu. Biały wilk wskazał Q jaskinię porośniętą mchem.
- Ja muszę już iść coś załatwić. Zobaczymy się jutro? Może zapolujemy?
- Myślę, że...

<Qamar? Przepraszam, że krótkie, ale brak weny ;/ >

Viper

Jako człowiek: 
Jako wilk:

Imię: Viper
Pseudonim: Ciężko mu sie do tego przyznać, ale często wołają mu Viperek. Dla znajomych Vi. Często przestawia się też jako Percy.
Płeć: Basior. Tak męski, że aż oślepłeś.
Wiek: 18 lata, ale z zachowania został przy szczeniaku.
Klan: Błękitnej Księgi
Żywioły:Kryształ, Krew, Woda
Moce: *Posejdon - Inaczej władza nad żywiołem morza i wód. Viper potrafi tworzyć wiele przydatnych rzeczy z wody, umie oddychać pod wodą, potrafi wyczuć najbliższe źródło oraz określić, czy nadaje się ono do kąpieli, czy picia. Umie rozkazywać wszelkim stworzeniom morskim, potrafi sterować źródłem wody, a nawet ożywiać dzięki niej niewielkie przedmioty.
*Tropiciel - Gdy Viper używa tej mocy, jego oczy zmieniają kolor na czerwony, a źrenice stają się prawie niewidoczne. Moc ta polega na tym, że Viper widzi tylko cztery kolory: czerwony, szary, czarny i biały. Kolor czerwony oznacza ślady krwi. Zmysły mu się wyostrzają i jest w stanie dostrzec jakie kolwiek ślady krwi, określić do kogo należy itp. Jest to wbrew pozorom bardzo przydatna moc.
*Jasnowidz - Gdy Percy używa tej mocy, jego oczy zmieniają kolor na złoty. Viper jest w stanie przewidzieć następny ruch przeciwnika. W porównaniu do Tropiciela, Viper widzi trzy kolory: złoty (przewidziany ruch przeciwnika), szaro (przeciwnik), oraz biały (tło).
*Góra kryształowa - Chłopak wytwarza gigantyczne, ostre jak brzytwa i o różnych rozmiarach, góry kryształowe. Wyskakują one z ziemi, jak z procy i zazwyczaj przebijają przeciwnika na wylot.
*Kropla krwi - Jeżeli Percy'emu dostanie się choćby kropla krwi przeciwnika, potrafi on sterować jego ciałem. Albo wykorzystuje go jak marionetkę, albo powoduje bolesną śmierć, poprzez wykrwawienie.
*Kryształowy deszcz - Percy potrafi tworzyć deszcz ostrych jak strzały spadających z nieba kryształów. Kryształy te mogą mieć wielkość od dziesięciu, do nawet trzydziesty centymetrów. Zasięg tego ataku wynosi kilometr kwadratowy. Ponieważ Percy, w czasie tego ataku stoi w zrobionym przez siebie ochronnym kręgu, osoba która stoi wraz z nim w polu ochronnym, jest również chroniona przed deszczem.
*Dance with Dragon - bardzo stare zaklęcie, polegające na przywoływaniu dowolnej mocy poległych smoków. Zaklęcie to jest bardzo niebezpieczne, ponieważ nigdy nie wiadomo, jakie zaklęcie się przyzwie... Viper tylko dwa razy go użył...
Charakter: Viper to osoba pozytywnie nastawiona do życia. Lubi uganiać się za dziewczynami i imprezować, ale tak ostro. Do nauki nigdy się nie przykładał, bo po jakie gówno potrzebne mu są jakieś durne wzory chemiczne? Jeżeli się jednak postara, to potrafi się skupić na rzeczach ważnych i ważniejszych, czyli po ludzku: na walce. Jest samoukiem i potrafi szybo uczyć się języków obcych oraz różnych magicznych sztuczek, chociaż nadal nie do końca panuje nad swoją mocą. Nie potrafi być tolerancyjny wobec homoseksualistów, związków kazirowskich, czarnoskórych, skośnookich, chrześcijan, muzułmanów... Mam nadaj wymieniać? Może lepiej nie, bo jest tego sporo. To, że nie lubi różnych wierzeń oznacza tylko jedno: jest A.T.E.I.S.T.Ą. Nie wierzy w siły nadprzyrodzone, takie jak bogowie, ufo, trójkąt bermudzki. W wilki i duchy uwierzył tylko dla tego, że zobaczył to wszystko. Stosuje się więc do prostej zasady: nie widzę, nie czuję, nie słyszę, nie uwierzę. Chłopak nie jest więc łatwo wierny, a ufa tylko osobom "wybranym". Łatwo potrafi się zauroczyć, jednak gorzej z miłością. Zauroczenie w języku Viper'a znaczy tyle co: chodzę z jakąś laską do różnych miejscówek, pobawię się nią i zerwę po kilku dniach. Nic więc dziwnego, że zarywa do różnych lasek i jest brany za największego flirciarza w WKSK. Zakochał się tylko jeden jedyny raz. Niestety, nic z tego nie wyszło, bo dziewczyna zginęła. Chłopak jest ekstrawertykiem, nie to co jego siostra, i nie potrafiłby wytrzymać bez towarzystwa. Tajemnice potrafi dotrzymać. Nawet, jeżeli będzie musiał zginąć. Jest bardzo rozgadany i potrafiłby nawijać, jak dziewczyna. Potrafi znaleźć wspólny język z każdą nowo poznaną osobą. Często żartuje i potrafi swoim zachowaniem rozśmieszyć każdego. Mało co tak naprawdę bierze na poważnie. Zobaczmy go jednak od tej wredniejszej strony. Jest bezlitosny, zwłaszcza w walce. Zabija wrogów bez większej afery i praktycznie nigdy nie żałuje swoich czynów, chyba, że zrobił coś naprawdę okropnego. Słowa: przepraszam, dziękuję, proszę nie zostały zakodowane w jego słowniku. Czuje się nieswojo, kiedy musi koniecznie kogoś przeprosić, a dziękuje niezbyt przekonująco. Kiedy ma gorsze dni, dla własnego dobra nawet się do niego nie zbliżaj, bo jest możliwość, że cię uderzy lub obrazi słownie. Ale tak mocno. Potrafi się obrazić o byle błahą rzecz, ale łatwo go przekupić. Wystarczy, że dasz mu jakiś prezent, a będzie wielce rad. Tylko pamiętaj, że byle co chłopak nie przyjmie! Musi to być rzecz pierwszej klasy. Potrafi być brutalny. Nie jest jednak zboczony, ani nie cieszą go ludzkie czy wilcze cierpienia. Ogólnie nie przepada za zadawaniem bólu, jednak nie zawsze może się powstrzymać. Często postępuje pochopnie, przez co łatwo wpada w tarapaty, z których i tak wychodzi zwycięsko. Jest bardzo niezdecydowany. Przekonasz się, jeżeli do jednej ręki weźmiesz krówkę, a do drugiej czekoladę i zaoferujesz jedną ze słodyczy Viperowi. Przeciętny czas oczekiwania na taką decyzję wyniósł by... około godziny. Ale są wypadki, w których chłopak zastanawiałby się o wiele wiele dłużej. Tak, jak grzechem głównym jego siostry jest zazdrość, to jego grzechem jest... skąpstwo. Nigdy niczego za wiele! Chłopak zawsze chce więcej i więcej! Mała szansa, że się z tobą podzieli, a wręcz znikoma. Zawsze wszystko zagrania za ciebie. Pragnie również władzy i potęgi. Po cichu to on chciał przejąć władzę nad watahą i nie mógł pogodzić się z tym, że będzie musiał zarządzać wspólnie z siostrą, więc odszedł. Jego zachowanie czasem może wydawać ci się dziecinne i to nawet bardzo! Jednak... on robi to dla jaj. Potrafi zachowywać się jak przygłup tylko po to, aby mieć bekę, lub kogoś "strolować". On po prostu uwielbia to robić. Potrafi być uparty jak muł. Cały czas idzie do celu i nigdy nie zwalnia! PRZENIGDY! Jeżeli już w końcu podejmie jakąś decyzję, to trzyma się jej cały czas, bez względu na zdanie innych. Nie ustępuje. Czasem oczywiście pomoże ci w różnych sytuacjach, jednak bądźmy szczerzy... Jego rady nie zawsze są tymi dobrymi. Często pośród innych wilków, lub ludzi, zgrywa lidera. Zawsze ma się za tego najprzystojniejszego, najlepszego, najtwardszego. Tego po prostu w jego charakterze nie zmienisz. Uwielbia ryzyko i adrenalinę. Wręcz kocha. Potrafi być czasem złośliwy i chamski. Często zdarza mu się rzucić jakieś słowa na wiatr. Po prostu ma nie rozgadany język. Nie przejmuje się chamskimi uwagami na swój temat. Uwielbia, gdy mu rzucisz jakieś miłe uwagi. Może to być nawet uwaga typu: wszystko jest piękne! A to oznacza również, że wlicza się do tego Viper. Potrafi być wtedy potulny. On po prostu kocha jak go chwalisz lub mu pochlebiasz! Jest bardzo ambitny, podobnie jak jego rodzeństwo. Prawdopodobnie to cecha dziedziczna. Nie brak mu również pewności siebie oraz odwagi. Ona zawsze była, jest i będzie. Zawsze ma pod ręką jakiegoś dobrego suchara lub jakiś krótki żart. Niestety, ale nie potrafi przyznać się do licznych błędów, które nie raz popełnił w swoim krótkim żywocie.
Lubi: Pochwały, komplementy, wadery, ostre imprezy, walki
Nie lubi: Dzielić się, przepraszać, dziękować, chamskich uwag, przystojniejszych od niego basiorów.
Boi się: JA?! Strach! A gdzie tam! *szepcze* On boi się chorób i ran ciętych. Jeżeli zobaczy, że ma na ciele choćby jedną ranę, zacznie panikowac, że na pewno wda sie zakażenie.
Rodzina: Kuzynka Tyksona. Strasznie wkurzająca kuzynka. Przybył, aby ją ukatrupić za ostatnie. Siostra bliźniaczka Tiffany, młodszy przyrodni brat Anubis, matka zmarła przy porodzie, ojciec demon, który go porzucił.
Zakochany w: Kto podbije jego serce?
Partner: Moja Afrodyta znajdzie się już niedługo!
Potomstwo: To już zależy od mojej Afrodyty ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Stanowisko: Obrońca Alfy
Jaskinia:
 
Historia: Powiem tyle: było grubo. Urodził się jako człowiek w ludzkiej osadzie na Ziemi wraz z siostrą i przyrodnim bratem. Ojca nigdy nie poznał. Całe jego życie zmieniło się, kiedy odkrył teleport, na wymiar zwany Delta. Żyła tam wataha. Okazało się, że byli z siostrą potomkami Alph. Zaczął się pojedynek o tron. Później było opętanie Vipera przez demona. Uciekł, aby nie zrobić krzywdy siostrze. Dostał się tutaj i przez przypadek natrafił na swoją zaginioną kuzynkę, Tyksonę. Obiecała, że zaprowadzi go do watahy, jednak coś ją "zatrzymało" i Viper musiał radzić sobie sam. Zobaczyła go pewna wadera i dopiero wtedy przytargała.
Kontakt: Howrse: Fragonia | Gmail: girlsdarkwolf@gmail.com

Od Shadowa Do Tyksony

Shadow stał jak zamurowany. Nie spodziewał się tego po niej. Czy to ta sama wadera, która wywoływała u niego to dziwne uczucie? Nie potrafił się ruszyć. Nie mógł. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa, choć chciał za nią pobiec. Odwrócił się w stronę przejścia gdzie zniknęła wilczyca. Ruszył wolnym krokiem do przodu, coraz bardziej przyśpieszając. W połowie drogi kruki dogoniły go i usiadły mu na plecach.
- Nie idź tam! - Jeden z kruków ciągnął go do tyłu
- Wynoś się! - Shadow zrzucił go z pleców i pobiegł jak najszybciej do wyjścia. Wyskoczył na zewnątrz i prawie spadł ze schodów. Słońce było w zenicie. Mimo to rozwinął skrzydła, zauważając krew na schodkach. Od razu zrobiło mu się ciężko. Przelatując nad lasem zauważył wilka. Jego białe futro wyraźnie odrywało się od leśnego poszycia.  Zwolnił lot i zaczął pikować nad wilkiem, który widocznie się przeraził bo zaczął uciekać. Czarny basior poleciał za nim i gdy znalazł się tuż nad nim, zwinął skrzydła. Wylądował na nim i usłyszał głośny pisk.
- Dlaczego uciekasz?! Kim jesteś?!
- Zostaw mnie! Zostaw! Jestem Artem, prosze zostaw mnie!
 Zdumiony Shadow puścił go, a Artem zwinął się w kulkę.
- Strachliwy jak zawsze!
- Co? Skąd... Co?
- Nie poznajesz brata tchórzu?
- Shadow? Nie ma opcji! Nie nabieraj mnie!
- Jakżebym śmiał?
 Rzucił się z nowu na białego basiora ze śmiechem. Jednak po chwili trochę się uspokoił przypominając sobie sytuacje w jakiej się znalazł.
- Artem, musisz mi pomóc!
- Nic nie muszę, ale w porządku.
- Moja par... Znaczy członkini mojego stada... - Przerwał oglądając uważnie swoje łapy - Zniknęła! Coś ją opętało i wybiegła! Nie czuje jej zapachu! Coś jest nie tak. Jeśli nie zmieniłeś się tak bardzo, to wiem, że zawsze miałeś najlepszy węch w watasze.
- Tu się nic nie zmieniło. Dobra. Tylko nie wiem jak pachnie.
- Nie ma piękniejszego zapachu! Poza tym wyczujesz krew.
- No dobra... Czekaj mam coś, ale to chyba nie to.
- Dajesz!
- Taki trochę zgniły zapach...
- Nie żartuj sobie!
- Nie żartuje. Chodź.
 Pognali razem w stronę doliny śmierci. Nazywa się tak bo tam odbyła się legendarna walka. Uyru kontra smoki z podziemnej twierdzy. Podobno nadal są tam szkielety wielkich smoków, ale nikt tam nie chodzi. Gdy dotarli na miejsce Shadow od razu zauważył czarną postać wijącą się w krzakach kolcolistu...

<Tyks? :) >

Od Qamar Do Artema


Szybko otrząsnęłam się z szoku i rozejrzałam dookoła, by z przerażeniem stwierdzić, że zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od mojego pyska stoi wielki, biały basior. Gwałtownie odsunęłam się, prawie wpadając łapami w rozmiękłe torfowisko.
- Czy wszystko w porządku? - doszedł mnie przyjemny, głęboki głos.
Ów dźwięk w pewien sposób uspokoił mnie, skłaniając do niepewnego uniesienia oczu, by dokładniej przyjrzeć się wilkowi.
Jego białe futro pozlepiane było od nieokreślonej zielono-brązowej cieczy, a uszy i ogon zwisały smętnie wyrażając skruchę. Łap prawie nie było widać spod grubej warstwy błota i poprzyczepianych do niego liści. Cały widok był dość niesamowity, jednak najbardziej moją uwagę zwróciły niesamowite, żółte oczy, jakich nie widziałam jeszcze u żadnego wilka.
Odetchnęłam głęboko, by uspokoić skołatane nerwy i strzepnęłam grudki błota z brązowego futra.
- Tak, wszystko dobrze - powiedziałam cicho. - Zdenerwowałam się, wybacz.
- Pytałem się jak masz na imię - powiedział nie przywiązując wagi do moich tłumaczeń.
- Jestem Qamar - odpowiedziałam po chwili wahania. - Nie trudź się z zapamiętywaniem, mów mi po prostu Q.

Od. Lilly do Artema

Szłam przez nudny i chłodny las. Nie podobał mi się ani trochę. Wkrótce ujrzałam watahę. Heh... Kiedyś trzeba zacząć. - pomyślałam i weszłam na teren watahy. Spotkało mnie tam miłe powitanie na co odpowiedziałam jak zwykle chłodno:
- Aha. Dzięki.
Było tu przyjemnie lecz czegoś mi tu brakowało. Właściwie nie czegoś, lecz kogoś. Całe życie spędziłam w samotności, ale teraz mój instynkt podpowiadał mi, że potrzebuje drugiej połówki. Długo nad tym rozmyślałam idąc do mojej jaskini i wreszcie do niej dotarłam. Nie wiem czemu, ale łzy napłynęły mi do oczu. Po chwili już ryczałam na całego. Ma jaskinia była w najdalszym końcu watahy więc nie bałam się, że ktoś naruszy mą prywatność. Uspokajałam się powoli, lecz w końcu wyszłam na dwór. Na mój pech na dworze tuż przed moją jaskinią całowała się jakaś para. Łzy już miałam w oczach, ale ryk powstrzymałam i szybko pobiegłam do jaskini. Tam już nie było żadnej przeszkody, aby płakać. Uspokoiłam się i dosłownie w tym momencie do mej jaskini wpadł jakiś basior. I to nie byle jaki basior. Był no... hmm... Zadziwiająco piękny.
- Kryj się! - wrzasnął, ale ja nie miałam ochoty się go słuchać.
- Pomogę Ci! - powiedziałam, ale jego spojrzenie nie znosiło sprzeciwu. Skryłam się w kącie,a basior wzniósł się w powietrze i po cichutku "przykleił" się do sufitu. Zaraz potem do mej jaskini wbiegło dwóch basiorów o wyglądzie nieco... brzydkim i mrocznym. Skonsultowali się i wyszli. Gdy odzyskałam mowę zapytałam:
- Kim jesteś? Czego chcesz? Kto to był?
- Jestem Artem i schowałem się tu, bo... - nie wiedział co powiedzieć.



<Artem?>

3 cze 2016

Od. Tyksony c.d Shadow

Wadera wpatrywała się sparaliżowana w księgę. W głowie jakiś głos jej podpowiadał: "To twoje znalezisko! On nie ma prawda dotykać! TO TWÓJ SKARB I TYLKO TWÓJ!" Coś ją opętało. Poczuła się naprawdę nieswojo. Z niewiadomego powodu rosła w niej nieopanowana furia. Jej oczy...stały się srebrne. Zaczęły płonąć. Tyksona nie zdołała się opanować. Skoczyła na basiora i zaczęła go szarpać. Wyrwała książkę i pobiegła. 
- TYKS! OPANUJ SIĘ! - zawołał za nią Shadow.
Tyks jednak odpowiedziała mu złowrogim śmiechem. Biegła dalej. Wybiegła wkrótce z budynku i stanęła na dworze. W pysku trzymała książkę. Otworzyła ją i zobaczyła swój "skarb". Mieniący się  zwój z magicznymi runami. Nie była sobą. Miała również wrażenie, że z koloru jasnoniebieskiego runy przemieniły się na czerwone. Były na nich chyba jakieś zaklęcie. Spojrzała w górę i powiedziałam głośno, a raczej wykrzyknęła:
- Fus ro dah! - na niebie zagrzmiało. Chmury momentalnie zmieniły położenie. Niebo zmieniło kolor z niebieskiego na szkarłatny. Po chwili coś uderzyło o ziemie. Tyksona zamknęła oczy. Przed nią stanęła wysoka wadera, z rogami na głowie. Jej sierść była czarna, a ona, tak jak Tyks, miała płonące, demoniczne oczy. Z niewiadomego powodu czarna wadera, zamiast uciekać, skłoniła się. Czyżby przywołała boga? A może był to demon? Na to pytanie nie potrafiła odpowiedzieć. Potężna wadera pogłaskała Tytanię po głowie i wyszeptała smutno:
- Daj mi swojej krwi. - nie był to rozkaz, to brzmiało bardziej jak prośba, tym bardziej, że wadera wyglądała wbrew pozorom naprawdę słabo. 
Miała ona podkrążone oczy, z pyska ciekła jej zielona ślina, głos miała jak staruszka. Mimo wszystko była na pewno godną przeciwniczką. Tyks postanowiła spełnić jej prośbę. Położyła głowę na ziemi i jednym, szybkim ruchem rozerwała swoją skórę. Na ziemię popłynęła strużka jej krwi. Teraz jej szyja była bardzo pokaleczona. Tytania podeszła do wadery i odsłoniła przed nią kawałek skóry. Nie czekając na nic "bogini" wbiła swoje ostre jak brzytwa kły do szyi bezbronnej Tyksony. Wadera przez moment znieruchomiała. Poczuła okropny jak cholera ból. Zamierzała wrzasnąć. Miała ochotę to przerwać. Zielona ślina kapnęła jej na łapę, a przy tym strasznie ją...poparzyła. Nie odważyła się jednak przerwać tego okropnego rytuału. Zbyt wielki lęk przez  istotą w  wilczej skórze. Później paraliż wszystkich kończyn. Serce tłukło jej w piersi jak szalone. Z oczu wypłynęły jej krwawe łzy, podobnie jak i z nosa, uszu, oraz z miejsca, w którym została zraniona. Po bardzo długiej, okropnej chwili obca wreszcie przestała ją torturować. Tyks padła bez życia na ziemię.
Gdy otworzyła oczy znalazła się w nieznanym sobie miejscu. Miała humanoidalną formę, czyli była obecnie wilkiem o ludzkiej budowie. Mogła chodzić na dwóch łapach, posiadała piersi jak kobieta, oraz <na szczęście> ubranie. Miała również długie, białe włosy jak w swojej ludzkiej "wersji". Oczy znowu były czerwone, na jej szczęście. Nie czuła się jak opętana. Była sobą. Obok niej stanął jakiś basior,również w humanoidalnej formie. Pysk miał jak szakal. W sumie był szakalem. Tytania bardzo interesowała się religią i mitami, wiec wiedziała, kto przed nią stoi. Anubis, bóg śmierci. Podał jej "łapę" i powiedział ciche: "Już czas". Tyks nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła być martwa! Wszystko jednak na to wskazywało. Po chwili obraz jej się zamazał. Zamkneła oczy i po chwili znalazła się znowu w wilczym ciele. Była na Niflin! Oddychała! Żyła! Spojrzała na zwój i otworzyła go. Runy były w swoim pierwotnym stanie. Czyżby to był sen? Po chwili jednak poczuła ból w łapie. Widniał na niej ślad po oparzeniu. Później spojrzała na szyję. Blizny po ugryzieniu. To jednak nie był sen. Kim  była ta istota, która ubłagała ją o swoją krew? Wstydziła się wrócić do wieży. Nie po tym, co zrobiła. Było jej wstyd. Tak bardzo i tak mocno wstyd...  Pobiegła więc przed siebie. Byle jak najdalej.
<Shadow, przepraszam za sporo opóźnienie.>

1 cze 2016

Od Artema Do Qamar

 Wędrowałem przez Niflin ze zwieszoną głową. Dookoła była cisza. Shadow był razem z jakąś waderą w twierdzy, a nikogo innego nie znałem. Myślałem na temat partnerki, rodziny... Jednak nie wydawało mi się, że cokolwiek mogę zmienić. Poduszki łap zapadały mi się w torfie, a zapachy mieszały się ze sobą po deszczu. Jednak jeden wybijał się nad innymi. Zapach wadery. Ruszyłem pędem w stronę zapachu, co utrudniała mi wilgoć i pleśniejące liście. Miotałem się w lewo i w prawo. Niemal się poddałem kiedy usłyszałem szelest liści i trzask gałęzi gdzieś daleko. Ruszyłem w tamtą stronę jak najszybciej. Po chwili zobaczyłem we mgle wilka. Gdy byłem już bardzo blisko zahamowałem. Bezskutecznie. Łapy ślizgały mi się w błocie i uniemożliwiały zatrzymanie się. Zrezygnowany patrzyłem jak postać się zbliża. Po chwili rozległo się głośne "ŁUP!" i leżałem na ziemi czując pod sobą innego wilka. Podniosłem się szybko i podkuliłem ogon schylając głowę.
- Przepraszam, nie chciałem. To przez to błoto...
 W tym momencie spojrzałem na kogo wpadłem... Zobaczyłem brązową wilczycę, która od razu mnie urzekła. Miała w sobie coś, co wzbudzało zaufanie. Nie czekając na reakcję wadery zapytałem:
- Jak się nazywasz?...

<Qamar?>

Artem

Imię: Artem
Pseudonim: Samotnik - Ze względu na to, że nigdy nie może odnaleźć się wśród innych ludzi.
Płeć: Basior
Wiek: 20 lat
Klan : Błękitnej księgi
Żywioł: Wiatr
Moce: (Podobne do Shadowa. Oba wilki są moje i są braćmi)
       * Lot
 Artem nie ma skrzydeł, jednak kiedy wieje silniejszy wiatr lub jest mgła, może rozwinąć opierzone skrzydła. Może nimi unieść ciężar około 3 wilków. Kiedy używa skrzydeł gdy nie ma powyższych wymagań, kosztuje go to dużo energii.
       *Lord
                    Jest to umiejętność pozwalająca mu na przywoływanie zmarłych i demonów. Może on też dzięki tej umiejętności cofać się w czasie lub wybiec w przód, by sprawdzić na przykład przebieg wydarzeń. Lord kosztuje dużo energii dlatego rzadko go używa.

Charakter: Artem jest cichy i tajemniczy. Potrafi rozmawiać tylko ze swoim bratem i nikt nie zna jego charakteru oprócz Shadowa. Nie rozmawia z nieznajomymi chociaż czasem się to zdarza.
Lubi: Obserwować wilki i szczenięta.
Nie lubi: Tłumów oraz zbyt długiego hałasu
Boi się: Śmierci i tego, że gdy znajdzie swoją miłość zostanie odrzucony.
Rodzina: Shadow - Brat.
Zakochany w: Ma na oku brązową waderę.
Partner: Pragnie. Wie, że nie będzie wtedy samotny.
Potomstwo: Kocha szczenięta i ma nadzieję, że założy rodzinę.
Stanowisko: Samiec Beta i doradca Alfy
Jaskinia:
Historia: Nie chce o tym rozmawiać. Jedynie tym którym ufa


Kontakt: Howrse - Rikka Takanashi

Qamar

Imię: Qamar
Pseudonim: Ze względu na trudne do zapamiętania imię, inne wilki wołają na nią po prostu Q.
Płeć: Wadera
Wiek: 19 lat
Klan : Błękitnej księgi
Żywioł: Cień
Moce: Niewidzialność - w najgorszych sytuacjach, gdy Q nie ma już siły walczyć fizycznie lub psychicznie, jej ciało zaczyna tracić barwy i ostrość, by w końcu całkowicie rozpłynąć się we mgle.
Niematerialność - umiejętność dzięki której wadera potrafi stać się tak delikatna i nieuchwytna, że jej ciało zyskuje możliwość przenikania przez różne rzeczy typu drzewa lub skały, a nawet inne wilki.
Umiejętności alchemiczne - coś, co można zaliczyć jednocześnie do mocy, jak i umiejętności. Qamar potrafi rozpoznać różne zioła i mikstury wyłączne po ich zapachu czy konsystencji, a tworzenie nowych mieszanin przychodzi jej z niewyobrażalną łatwością.
Charakter: Q jest z natury bardzo nieufna. W przełamaniu tej słabości zdecydowanie nie pomagają jej zaniżone mniemanie o sobie, aspołeczność czy nieśmiałość.
No cóż, nie będę ukrywała, że trudno wpaść w łaski tej wadery.
Lecz są wyjątki, o których warto pamiętać.
Czasami Qamar upewniwszy się, że dany wilk jest godny zaufania, potrafi otworzyć się i wypuścić na zewnątrz dawno zapomnianą, radosną, pozytywnie nastawioną do życia Q.
Lubi: Samotne wieczory spędzone w jaskini z książką przed pyskiem. Najlepiej, żeby w tej samej chwili lał deszcz, lub co rusz na niebie rozbłyskiwały pioruny. Uczucie oderwane od szaleństwa, które ma miejsce tak blisko, a jednak jej nie sięga sprawia, że Q czuje się spokojna i bezpieczna.
Nie lubi: Zbyt dużych zbiorowisk, tłumu oraz wilków, które uważają się za lepsze od innych.
Boi się: Pająków, cierpi na arachnofobie.
Rodzina: Brak. Ojciec zmarł trzy lata po jej narodzinach, a matka odeszła rok później.
Zakochana w: Na razie nikim.
Partner: Wytrwale czeka na miłość, jednak ta nie przychodzi...
Potomstwo: Nie sądzi, by była na nie gotowa.
Stanowisko: Zielarz.
Jaskinia:
Historia: Za każdym razem, gdy Q przypomina sobie o przeszłości, jej oczy wypełniają się łzami.
Wadera za wszelką cenę stara się odciąć od tragicznej śmierci swojego ojca i matki, która cały rok opłakiwała swojego ukochanego by w końcu podjąć kroki mające na celu spotkanie się z nim w świecie zmarłych.
"Przeszłość zostawiłam za sobą, wolę żyć teraźniejszością" - powtarza za każdym razem, gdy ktoś wkracza na tereny tego tematu.
Kontakt: Howrse - Karolina5000