21 cze 2016

Od Artema do Qamar

 Patrzyłem chwilę na wilczycę zdumiony. Po chwili uśmiechnąłem się i wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Jasne, że tak! Wpadnę jakoś po południu. - Wilczyca odpowiedziała uśmiechem, a ja powędrowałem w stronę wybrzeża. Zastanawiałem się co to za dziwne uczucie. Kiedy rozmawiałem z tą wilczycą... Całe łapy mi mrowiły a w brzuchu czułem jakieś dziwne łaskotanie... I nie mogłem pozbyć się uśmiechu z pyska. Nie znam tego. Co to może być? Shadow będzie wiedział, ale jest teraz z ranną Tyks... A co mi szkodzi! Pójdę, zapytam i dowiem się jak temu zaradzić! Ruszyłem biegiem. Poczułem na uszach silny powiew. Był wieczór. Teraz prąd powietrza mógłby mnie ponieść do nich! Rozwinąłem skrzydła i wzniosłem się wysoko. Trafiłem w sam środek prądu. Było mi ciężko panować nad skrzydłami. W pewnym momencie jedno skrzydło wykręciło mi się krytycznie i prawie by się złamało, gdyby nie "zakręt" mojego toru. Wypadłem z niego, a moje skrzydła zwinęły się niezdolne do lotu. Zbyt je nadwyrężyłem. Spadałem. Mimowolnie zbliżałem się do ziemi. Liście drzew muskały mi uszy i pysk. W pewnym momencie... po prostu zemdlałem...

 Obudziłem się w jasnym pomieszczeniu. Przez okno widziałem, że jest noc. Leżałem spokojnie, a obok siebie usłyszałem głos mojego brata.
- Jak się czujesz? Leciałeś do nas prawda? Co się stało?
- Leciałem... Bo czułem dziwne uczucie, ale nie mam pojęcia  co to..
- Zjadłeś coś dziwnego? Opisz mi co czujesz. - Opowiedziałem mu wszystko starannie dobierając słowa. Kiedy skończyłem usłyszałem cichy chichot.
- Z czego się śmiejesz?!
- Cóż, jeśli dobrze trafiłeś to niedługo sam się przekonasz!
- Ale powiedz mi...
- Nie! Czekaj co los przyniesie. A teraz leć. Świt już blisko a z tego co wiem umówiłeś się na randkę!
- Co ty... To nie żadna randka! Tylko spotkanie... Ymm... Zapoznawcze!
- Na pewno. No dobra leć, bo się spóźnisz. Uważaj na skrzydła! Nie nadwyrężaj ich. Leć nad wodą, w razie czego nic ci się nie stanie.
- Dzięki Shadow. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia! Udanej randki!
- Shadow!
- No co?
 I już byłem w drodze powrotnej. Im bliżej byłem jaskini Qamar, tym większe czułem szczęście i robiło się coraz jaśniej. Kiedy wylądowałem obok wejścia, usłyszałem, że wciąż śpi. Nieśmiało zajrzałem do środka i uśmiechnąłem się szeroko. Nie wiem dlaczego przyniosło mi to takie szczęście, obserwowanie jej śpiącej, ale jeśli Shadow ma racje, to mogę dowiedzieć się niedługo. Obiecałem, że będę po południu, więc położyłem się obok jaskini i zasnąłem mocnym snem...

<Qamar? :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz