26 cze 2016

OD Qamar Do Artema

Obudziłam się następnego dnia, pełna energii i wypoczęta. Aż drżałam z podekscytowania na myśl, że niedługo będzie mi dane polować razem z przemiłym basiorem, którego niedawno poznałam. Lecz niestety, spotkać Artema będzie dane mi dopiero po południu, więc trzeba jakoś zagospodarować dość sporą nadwyżkę czasu.
Szybko podniosłam się z wygodnego legowiska i zadecydowałam, że pora ogarnąć nieporządek panujący w mojej jaskini.
Zerwałam kilka dużych liści zwisających z sufitu i przywiązałam je lianami do patyka leżącego luzem na ziemi, formując całość na kształt zmiotki do kurzu. Wstrzymałam oddech, przymknęłam oczy i unosząc przedmiot w łapie przebiegłam wzdłuż i wszerz pomieszczenie, strącając wszystkie pająki i pajęczyny na podłogę.
Wzdrygnęłam się na widok stawonogów motających się na ziemi - od kiedy pamiętam przerażały mnie te zwierzęta. Na sam widok ich długich nóg, niezliczonej ilości oczu i ich pokrytych czarnymi włoskami ciała... brrr, aż szkoda gadać.
Trzymając pokryte chitynowymi pancerzykami stworzonka na odległość, wyrzuciłam je co do jednego na zewnątrz... przynajmniej myślałam, że co do jednego.
Z westchnięciem ulgi usiadłam na chwilę obok wyszczerbionej ściany jaskini, gdy nagle poczułam, że coś małego chodzi po moim ramieniu.
Ze zdziwieniem odwróciłam głowę w stronę, z której dochodziło odczucie i.. zobaczyłam wielkiego, czarnego pająka - dokładne odwzorowanie moich koszmarów.
Z dzikim piskiem przerażenia skoczyłam do pionu, agresywnie odbiłam się tylnymi łapami i wybiegłam niczym błyskawica z jaskini. Pech chciał, że tuż przy wyjściu znajdował się wystający konar, a ja nie byłabym sobą, gdybym nie potknęła się o niego.
Zaliczyłam glebę, lecąc pyskiem centralnie w krzak rosnący naprzeciwko wyjścia.
- Qamar? - usłyszałam pytający głos Artema, dochodzący zza moich pleców.
- Zdejmij go! Proszę, zdejmij tego ogromnego pająkaaa! - poprosiłam wyswobadzając się z uścisku kolczastych gałązek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz