21 cze 2016

Od Qamar do Artema

- Myślę, że to nie jest zbyt dobry pomysł - powiedziałam cicho, nerwowo skubiąc brzeg bandaża owiniętego wokół mojej prawej łapy.
Artem wyraźnie przygasł - z jego pyska zszedł wiecznie przyklejony uśmiech, ustępując miejsca rozczarowaniu, uszy opadły, a łapy zamiast wesoło podrygiwać, ponuro wydrapywały małe dołki w ziemi. Najgorsze było to, że iskierki w jego oczach, które tak bardzo mnie fascynowały, zniknęły.
- No trudno - powiedział wysyłając mi wymuszony uśmiech. - Nie, nie ma sprawy. Każdy ma swoje sprawy, ja moje, ty twoje, jeszcze ktoś inny inne. Jest dobrze, super...
W trakcie wymawiania owych słów zaczął powoli cofać, więc po kilkunastu sekundach swojego poplątanego wywodu był dobre kilka metrów ode mnie.
- Nie zrozum mnie źle - powiedziałam hamując potok słów wychodzący z jego gardła. - Dopiero co doszłam do watahy, są to dla mnie nowe tereny, obyczaje, wilki... muszę trochę odpocząć po wędrówce, ogarnąć to i owo.
Artem kiwnął głową na znak zrozumienia.
- W takim razie żegnaj - powiedział odwracając się na pięcie.

Patrząc na oddalającego się basiora, w mojej głowie rozpętało się coś na wzór burzy.
'To jedyny wilk, przy którym czujesz się tak swobodnie.'
'Zwalisz to!'
'Warto zaufać."
'Jest inny jak wszyscy.'
'Wszyscy są tacy sami!'
'Zagadaj, odwołaj.'
'Zostań jak jest.'
- Dość - prychnęłam uciszając denerwujące myśli. 
Otrząsnęłam się i ruszyłam biegiem po śladach łap znajomego mi wilka.

Jego sylwetkę zobaczyłam po kilku minutach intensywnego biegu.
- Artem! - krzyknęłam za nim.
Basior odwrócił się i wlepił we mnie zdziwiony wzrok.
- Zmieniłam zdanie - powiedziałam z uśmiechem, dobiegając do niego. - To jak, polujemy jutro?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz