4 cze 2016

Od. Lilly do Artema

Szłam przez nudny i chłodny las. Nie podobał mi się ani trochę. Wkrótce ujrzałam watahę. Heh... Kiedyś trzeba zacząć. - pomyślałam i weszłam na teren watahy. Spotkało mnie tam miłe powitanie na co odpowiedziałam jak zwykle chłodno:
- Aha. Dzięki.
Było tu przyjemnie lecz czegoś mi tu brakowało. Właściwie nie czegoś, lecz kogoś. Całe życie spędziłam w samotności, ale teraz mój instynkt podpowiadał mi, że potrzebuje drugiej połówki. Długo nad tym rozmyślałam idąc do mojej jaskini i wreszcie do niej dotarłam. Nie wiem czemu, ale łzy napłynęły mi do oczu. Po chwili już ryczałam na całego. Ma jaskinia była w najdalszym końcu watahy więc nie bałam się, że ktoś naruszy mą prywatność. Uspokajałam się powoli, lecz w końcu wyszłam na dwór. Na mój pech na dworze tuż przed moją jaskinią całowała się jakaś para. Łzy już miałam w oczach, ale ryk powstrzymałam i szybko pobiegłam do jaskini. Tam już nie było żadnej przeszkody, aby płakać. Uspokoiłam się i dosłownie w tym momencie do mej jaskini wpadł jakiś basior. I to nie byle jaki basior. Był no... hmm... Zadziwiająco piękny.
- Kryj się! - wrzasnął, ale ja nie miałam ochoty się go słuchać.
- Pomogę Ci! - powiedziałam, ale jego spojrzenie nie znosiło sprzeciwu. Skryłam się w kącie,a basior wzniósł się w powietrze i po cichutku "przykleił" się do sufitu. Zaraz potem do mej jaskini wbiegło dwóch basiorów o wyglądzie nieco... brzydkim i mrocznym. Skonsultowali się i wyszli. Gdy odzyskałam mowę zapytałam:
- Kim jesteś? Czego chcesz? Kto to był?
- Jestem Artem i schowałem się tu, bo... - nie wiedział co powiedzieć.



<Artem?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz