12 lip 2016

Od Artema Do Qamar

Obserwowałem niepewnie Shadowa zbliżającego się do Qamar. Stałem tuż za rogiem. Widząc najeżoną waderę chciało mi się śmiać... Widząc poważną minę Shadowa, stanąć w jej obronie, jednak brat nakazał mi bym siedział cicho. Usłyszałem teraz zimny głos czarnego wilka...
- Co tu robisz o tej godzinie? Nie jesteśmy do końca bezpieczni w wieży.
- Chciałam się tylko napić czegoś.
- Szukając spiżarni na własną rękę?!
 Ich głosy odbijały się od sufitu i ścian. Nie mogłem znieść widoku smutnej i jeszcze lekko przestraszonej wilczycy...
- Shadow! Nie przesadzaj. - Wkroczyłem w krąg światła rzucanego przez świecę, zawieszoną na ozdobnym uchwycie. - Faktycznie, to było trochę głupie, bo mogła po mnie pójść...
- Trochę głupie?! Postawiła na głowę cały zamek!
- Skoro miałabym pójść z Artemem to skrobanie pazurów nadal by...
- Milcz! - Ryknął Shadow i obnażył kły. Q cofnęła się o krok i podkuliła ogon. - Nie znam cię na tyle, by pozwalać ci chodzić sama po zamku!
 Shadow zrobił krok w jej stronę, a ja zrobiłem krok w jego stronę stając przed waderą. Położyłem uszy po sobie wbijając wzrok w Shadowa.
- Ja ją znam na tyle Shadow, żeby wiedzieć, że jest niezależną wilczycą i poradziłaby sobie w ciemnościach tej zapchlonej stodoły!
- Stodoły?! - Warknął Shadow i rzucił się do przodu przewracając mnie na grzbiet.
- Tak stodoły! To coś to całe twoje życie i nie widzisz poza tym nic! - Czarny basior odskoczył i ruszył bez słowa w ciemność.
 Spojrzałem na Q. Była wstrząśnięta. Wstałem i przytuliłem ją.
- Chodź, pójdziemy po coś do picia i wracamy do komnaty. - Wilczyca tylko lekko kiwnęła głową.
 Pokazałem jej gdzie jest spiżarnia i inne przydatne pomieszczenia. Noc się już kończyła kiedy wróciliśmy do jej pokoju. Widziałem, że jest zmęczona.
- Połóż się. To musiało być wyczerpujące. Starcie z tak podłym i zapchlonym wilkiem. - Zachichotałem i usiadłem na parapecie, kiedy wilczyca kładła się do łóżka.
- No, muszę przyznać, to było okropne!
- Nie będzie ci przeszkadzać, jak zostanę tu jeszcze chwilkę dopóki nie zaśniesz?
- Nie. Możesz tu zostać.
 Zapanowała niezręczna cisza, przerywana jedynie szumem wodospadów i drzew za oknem.
- Q?
- Mhmmm...? - Wilczyca mruknęła sennie.
- Obiecaj mi, że nie wyjdziesz nigdzie beze mnie. O mało zawału nie dostałem jak zobaczyłem, że cię nie ma.
- Dobrze Artem... Okey... - Wadera ziewnęła i dopadł ją sen...
 Zeskoczyłem cicho z parapetu i uchyliłem lekko drzwi. Na korytarzu panowała okropna ciemność. Tajemnicza i miała w sobie coś strasznego. Tym bardziej, że na końcu korytarza, dostrzegłem parę świecących się w ciemności oczu... Czegoś dwa razy większego ode mnie... Przeszył mnie dreszcz. To stworzenie poruszyło się i chyba szło w moją stronę. Byłem niezdolny do ruchu. Zawarczałem i uniosłem ogon. Nim dopadłem do drzwi biblioteki, było już przy mnie. Opuścił mnie strach a wstąpił niesamowity spokój... To był jeleń. Jeleń? Jeleń w zamku który nie boi się wilka? To musiało mi się przyśnić. A jednak. Trącił mnie nosem i potrząsnął głową, jakby otrząsał z siebie krople wody. Jego poroże było ogromne. Samo zwierze pełne wdzięku i gracji. Długie kończyny naprawdę dodawały mu uroku. Co jednak najbardziej niesamowite, to to, że samo stworzenie było... Biało niebieskie... Futro lśniło srebrem, a w niektórych miejscach występowały wyraźne odcienie błękitu. To było niesamowite... Westchnąłem, a jeleń widocznie rozbawiony zachichotał... Chwila. Zachichotał?
- Kim jesteś? - Zapytałem niepewnie. Minęła długa chwila nim coś się wydarzyło...
- A kim ty, jesteś? - Nie zrozumiałem...
- Przecież to ja zadałem to pytanie! - Szczeknąłem wojowniczo, ale jeleń jedynie się uśmiechnął.
- Brat nie opowiadał ci o spotkaniu z bóstwami?
- Z bóstwami?! - Zamurowało mnie.
- Dokładnie tak. Musimy was ostrzec... Niedługo nastąpi czerwona doba.
- Że co?! Co tu się dzieje, to sen prawda? Shadow nabierasz mnie, he? - Stworzenie pokręciło wolno głową z wyraźnym zażenowaniem.
- Artem, posłuchaj. Musisz ostrzec Shadowa i resztę wilków w watasze. Ukryjcie się w jednym miejscu, bo inaczej wasze głowy potoczą się po ziemi... Musisz również wiedzieć, że niedługo nastąpi wybieranie podopiecznych. - I zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, zaczął się rozpływać. - Uważaj... W zamku kryje się coś, co nie jest członkiem waszej watahy i może zabić kogoś samotnego... Nie wędruj w nocy po zamku... Do zobaczenia, Artemie. - Zostało po nim tylko małe piórko... Piórko? Skąd piórko po jeleniu?!
 To było dziwne. Znowu ogarnął mnie lęk. Odwróciłem się w stronę ciemnego korytarza. Znowu lśniły tam oczy, ale tym razem odwróciły się i zniknęły. To nie był jeleń... Nie wróciłem do biblioteki. Wkroczyłem do komnaty Q i zabezpieczyłem drzwi drewnianą deską. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i z ulgą stwierdziłem, że brązowa wadera śpi. Położyłem się na parapecie i zamknąłem oczy. Coś jednak nie pozwalało mi spać. Może te okna? Takie niebezpieczne... W każdej chwili coś może przez nie wejść. Wyobraziłem sobie oczy błyszczące przy łóżku Q od strony okien i wchodzące przez nie inne stwory. Spojrzałem przez okno. Było już prawie jasno a po murze nic się nie wspinało. Położyłem się koło łóżka i zamknąłem oczy. Jak coś będzie chciało tam podejść, to zmierzy się ze mną. Postanowiłem i zasnąłem... Nie wiem kiedy obudził mnie krzyk. To Qamar krzyczała. Poderwałem się na równe nogi, ale nic się nie działo. Uśmiechnąłem się zaspany do przestraszonej wadery.
- Weź tego pająka!... A... Co ty tu właściwie robisz Artem?

< Jak było obiecane, rano :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz