30 kwi 2016

Od. Tyksony do Shadowa



Zarumieniłam się na słowa Shadowa. Był poniekąd naprawdę uroczym basiorkiem. Spojrzałam na kruki jeszcze raz i odeszłam powolnym krokiem do komnaty. Światła rozświetlały pomieszczenie. Było jeszcze jasno, a ja nie czułam zmęczenia. Nie było sensu się kłaść. Poza tym, chciałam trochę zbliżyć się do tajemniczego Alphy. Zapytałam wiec, wiedząc, że za mną stoi basior:
- Od jak dawna... - nie zdążyłam jednak dokończyć.
Coś huknęło. Echo rozchodziło się po komnatach jeszcze przez długi czas. Shadow nie zważając na mnie wybiegł pędem z komnaty. Westchnęłam tylko. Jaka szkoda, że tak szybko nie potrafię biegać. Ale chętnie bym sobie kości rozprostowała. Choćby tak dla zabawy. Ale miałam ochotę z kimś stoczyć pojedynek. Nie jestem przecież jakąś bezbronną ofiarą, która przestraszy się byle przeciwnika. Ruszyłam mało pośpiesznym krokiem w stronę hałasu. Nie był to jednak demon, czy jakieś inne dziwne stworzenie, co troszkę mnie zasmuciło. Był to tylko stłuczony wazon, a nad nim latał kruk. Rozpoznałam go.Jay.
- Ech.. jakie ciężkie są w tych czasach wazony *kra*! - powiedział ze złością.
Uśmiechnęłam się. Chciałam posprzątać wazon, ale zauważyłam coś wystającego z pomiędzy resztek. Coś jakby zwój. Otworzyłam go. Chyba był magiczny. Dlaczego tak pomyślałam? Wystarczyło spojrzeć na runy. Mieniły się niczym kamień szlachetny. Zmieniały również położenie i latały w powietrzu, a ja, jak zahipnotyzowana, wpatrywałam się w nie.  To był naprawdę piękny widok. Po chwili do pokoju wbiegł Shadow. Co on sie tak ślimaczył? Nie zdążył jednak zauważyć zwoju. Powiedział tylko:
- Złapaliśmy marę. Jesteś bezpieczna.
Skinęłam głową i ukryłam zwój. Widział to Jay, ale kiedy tylko chciał powiedzieć to basiorowi, ja kłapnęłam cicho szczękami i kruk uspokoił się. Na jego szczęście. I tak nie lubiłam tego durnego kruka. Miałam z nimi złe doświadczenia w przeszłości. Z Lui była w stanie sie dogadać, ale Jay jej nie pasował. Shadow wyszedł z pomieszczenia, a ja powiedziałam do Jaya:
- Błagam, nie mów o tym Alfie!
Kruk tylko wydał z siebie warkot. Prawdopodobnie śmiech. Jednak Tyks wcale nie było do śmiechu.
- Powiem mu.
- Nawet sie nie waż! Walczyłam z gorszymi od ciebie! - warknęłam i odsłoniłam kły.
Kruk zamilkł i przysiągł mi, że nie powie. Przysięgi nikt nie łamie, więc byłam spokojna. Nie to, że nie ufałam, czy nie lubiłam Shadowa, ale pragnęłam w końcu zrobić coś bez niego. Nie jest moją matką, żeby aż tak sie o mnie troszczyć. Gdyby naprawdę coś było złego w tym zwoju, powiedziałabym mu. Z jednej strony zwój był dobrze ukryty, wiec musiał być cenny. Mógł też pomóc mi. Ale mógł też zawierać w sobie moc godną bogów. A taka moc mogła mi pomóc w wielu rzeczach. Na przykład? Mogłam sama siebie uleczyć, mogłam pokonać te straszne istoty.. kto wie, czy nie stałabym sie bohaterką? Shadow dowiedziałby się, że nie jestem szczenięciem. Po chwili usłyszałam głos alfy:
- Idziesz na trening?
- Już już! - powiedziałam i schowałam zwój do księgi pod tytułem: "Okrążyć świat". Nie mogłam sie już doczekać treningu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz