12 kwi 2016

Od. Tyksony c.d Shadow



Wiatr zawiał i zrobiło się zimno. Do oczu napłynęły waderze łzy. Sama nie wiedziała, dlaczego. Prawdopodobnie bała się. Ale czego? Tego, że Shadow sobie nie poradzi. Od kiedy ona martwiła się jednak w ogóle o kogokolwiek? Chyba od poznania swojego dawnego mentora. Pokochała go, a teraz jego już nie ma. Usłyszała ciche mruczenie. Odruchowo wystała i zaczęła warczeć. Był to jednak tylko jeden z kruków. Wadera odetchnęła z ulgą, po czym położyła się na miękkiej posadzce. Od kiedy kruki mruczą, zadała sobie to pytanie, jednak nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi. Położyła się i czekała cierpliwie na sen. Jednak, nie przychodził.
---
A kiedy wreszcie wadera zasnęła, to co się wtedy wydarzyło, nie można było nazwać snem, ale koszmarem. Była na polanie, polanie, która płonęła. Ogień z każdą sekundą stawał się coraz większy i zaczął rozprzestrzeniać się po całej polanie. Polana była naznaczona krwią przeciwników Tyksony. Wszędzie leżały zgniłe już wilcze ciała. Wadera poruszyła się niespokojnie. W powietrzu aż cuchnęło od śmierci. Tyks nigdy nie lubiła mordować, ale kiedy tylko zaszła taka potrzeba, była gotowa stanąć do walki i zamordować w imię sprawiedliwości. Nie bez powodu w dawnym klanie nazywano ją Demonem Sprawiedliwej Śmierci. Tyks rozciągnęła się. Ogień zamknął waderę w kole. Nie wiedziała, co ma robić. Nie potrafiła latać! Nie miała skrzydeł i nie potrafiła ich wytworzyć. Nagle coś odepchnęło ją na bok  i wadera wylądowała na samym środku polany, z dala od ognia. Wilk, który ja odepchnął, zaczął płonąć i rozpaczliwie wyć. Wadera chciała mu pomóc, ale... nie potrafiła. Stała w miejscu i wpatrywała się w jego płonące ciało. Zamknęła oczy. Pojawiła się w ludzkim szpitalu. Jej stara wataha! Pamiętała ten okropny dzień! Przeteleportowało ją do innego wymiaru, wraz z jej przyjaciółmi, w tym z jej ukochanym. Roar siedział przy łóżku z czarną waderą. Pamiętała tę przygodę..  Było to okropne doświadczenie, a zarazem takie wspaniałe! Wilk spojrzał smutno na drugą Tyks, która leżała połamana na łóżku, i na dodatek miała problemy z oddychaniem. Mistrz pilnował czujnie uczennicy, ażeby nic złego już ją nie spotkało. Wadera miała na brzuchu chyba ze sto bandaży. Nic dziwnego. Oberwała od człowieka. Do szpitalnego pokoju nagle przybiegł Viper. Stary znajomy. Niezbyt lubiany przez Tyksonę basior. Wilk podszedł do Roara i powiedział:
- Niedługo przebiją sie przez osłonę. Portal nadal jest zamknięty. Nie możemy uciec!
Szary basior odwrócił sie w stronę Vipera i ze spokojem odparł:
- Dajcie nam czas. Tyks jest za słaba, aby atakować. Ludzka broń jest okropnym orężem mój drogi.
Wilk spojrzał wściekle na basiora, po czym odszedł. W tym momencie sen sie zmienił. Wadera siedziała obok Shadowa. Wtuliła się w jego miękkie futro. Wiedziała, czego chce. Ta chwila mogła trwać nieskończoność, dopóki do basiora podeszła jakaś obca wadera i powiedziała:
- Shadow, kocham cię.
Shadow wstał i odtrącił Tyks, która wylądowała na ziemi. Smolista wadera wpatrywała się w basiora, który podszedł do kompletnie obcej wadery i wraz z nią odeszli w stronę wodopoju, zostawiając Tyksonę samą. Jakby wadera nigdy nie istniała. Gdy tylko Tytania otworzyła oczy, spojrzała na kruka i przywołała go, po czym wyrwała mu pióro, przemieniła się w dziewczynę, wzięła pergamin i atrament i zaczęła pisać. Opisała szczegółowo swój sen. Wadera wierzyła, że każdy koszmar może oznaczać wydarzenia, które już niedługo mogą sie ziścić. Nie opisała tylko ostatniej części snu, dotyczącej Shadowa odchodzącego z jakąś obcą waderą. Gdy skończyła, przypięła pergamin do nóżki kruka i powiedziała:
- Lui, proszę.. zanieś to Alfie. Potrzebuję jego rady.
Kruk skłonił się i odleciał zostawiając Tyks samą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz