11 mar 2016

Od Shadowa C.D Tyksona

 Znieruchomiał i obserwował kątem oka na wychodzącą waderę. Poczuł ciepło. Coś w nim jakby się przełamało. Jakby kamień, który przez te lata zbierał się i twardniał na jego sercu, teraz zaczął się łamać... Przez tyle lat żył w samotności, a teraz w jednym momencie coś się zmieniło... Niebo zaczęło się przejaśniać, a gwiazdy i księżyc które wstąpiły na niebo rozświetlały mokrą trawę, odbijały się od tafli wody i napełniały serca spokojem. Chociaż ten spokój zaczął się powoli wydawać... Zbyt spokojny. Futro Shadowa było zlepione krwią, a krople wody czuł wyraźnie. Strząsnął je zniecierpliwiony. Postanowił wyjść za waderą. Szedł spokojnie. Uważał by nie narobić hałasu i zachować ciszę taką jaka jest. Uwielbiał chwile gdy mógł iść gdziekolwiek i wsłuchiwać się w nią. Teraz jednak miał wyznaczony cel. Węszył i podążał za zapachem wadery. Jeden zapach go zaniepokoił. Zlewał się z zapachem wilczycy i krwią. Zapach należał do starego wilka... Prawdopodobnie próbował przedrzeć się przez dolinę Yon, a czary zrobiły swoje. Shadow ruszył najszybciej jak mógł. Łapy zapadały mu się w torfie a gałęzie i inne chwasty które leżały na ziemi boleśnie wbijały się w skórę. Nie zważając na to biegł coraz szybciej. W końcu dotarł nad jezioro. Zauważył Tyks i martwego wilka. Spojrzał na wilczycę pytająco, ale ona tylko pokręciła głową. Zbliżył się do niej i trącił nosem.
- Cokolwiek ma się stać, będę u twego boku i nie spocznę dopóty dopóki nie pomogę ci z chorobą. - Westchnął cicho i spojrzał na martwe ciało.
- Shadow... - Odezwała się po chwili i spojrzała Luu prosto w oczy. - Kiedy tu przyszedł zdołał tylko powiedzieć, że Uyru...
- Się zbliżają. - Przerwał jej i cicho warknął. - Najwidoczniej zaklęcie w północnych górach straciło na sile. Muszę je odbudować, ale najpierw udamy się do wschodniej wieży. Pociągnął za sobą Waderę i ruszyli w podróż. Prawdopodobnie jego towarzyszka nie wiedziała, że będzie to długa wędrówka. Nad rankiem byli zupełnie wyczerpani, a nie byli nawet w połowie drogi. Shadow zauważył, że do czasu kiedy pojawi się słońce, mają jeszcze sporo czasu. Podjął więc decyzję, która miała zaważyć nad całą wyprawą i ich bezpieczeństwem.
- Przemień się w człowieka - Nakazał.
- W człowieka? Dlaczego? 
- Mówię Ci. Zrób to. - Nie czekał długo. Chwilę późnej stała przed nim piękna dziewczyna. - A teraz usiądź mi na plecach i złap mnie mocno za kark. 
- Zaraz... Co? - Zdziwiła się, ale widząc minę basiora nie pytała więcej. Nie było problemu z proporcjami człowieka do wilka. Wilki mieszkające na Niflin zwykle są wielkości konia. Tak też było w przypadku Shadowa, chociaż można by było się kłócić czy nie był większy. 
- No, a teraz mocno się trzymaj. - Gdy tylko Tyksona to uczyniła, z jego barków wystrzeliła chmura czarnego dymu, a gdy się rozrzedził, było widać czarne skrzydła. - Gotowa? 
 Nie czekał na odpowiedź. Machnął skrzydłami i już lecieli nad lasem. Widoki były przepiękne. Słońce było już nad horyzontem gdy Luu wylądował. Usiadł na ziemi i ciężko oddychał. Lot za dnia nie jest przyjemny. Spojrzał na swoją towarzyszkę która z otwartymi ustami patrzyła w stronę wieży...
- I ty to nazywasz wieżą?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz